Skocz do zawartości

SNUPPi

Poborowy
  • Liczba zawartości

    410
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez SNUPPi

  1. Wtrącę się tylko tak na marginesie karta dźwiękowa na usb to najgorsza rzecz jaka może być ;-) sam dałem się nabrać i teraz żałuję bo 300 zeta co wydałem na 5Hv2 mógłbym znacznie lepiej wykorzystać kupując jakieś sennheisery mikrofon zalmaca i na kartę dźwiękową jeszcze by starczyło ;-)

     

    Co do problemu ostatnio gram często ale nie zauważyłem by ktoś miał problemy z dźwiękiem ewentualnie red no ale to problem innej natury no i że ktoś ma za cicho ustawiony mikrofon to takie uwagi ode mnie.

  2. Niestety Freezone wprowadzili też to zauważyłem aczkolwiek istnieją serwery, które tego nie mają Metoda jest taka, że grasz 5 wyścigów na jednym serwerku i przeskakujesz na inny. Tak jak mówiłem mój nick steam to: este90 możemy się razem pościągać na jakimś pustym serwerze ;-) Ostatnio nawet patrzyłem ceny to za 20-slotowy serwer tylko 10 złotych więc całkiem przystępnie

  3. Mimo, że z Wami za często nie gram to znalazłem ciekawy artykuł z Gazety Wyborczej na temat działań polskich żołnierzy w City Hall w Iraku. Myślę, że jest to dobry materiał na kilka misji ;-)

     

    Zadaliśmy im pytanie, którego nie powinniśmy zadawać. Jeden z nich patrzy w okno, drugi w podłogę. Trzeci po dłuższej chwili: - O zabijaniu się nie myśli. Postępowaliśmy tak, jak nas nauczono. My tylko likwidujemy źródło ognia. Działa automat w głowie. Nikt nie zastanawia się, co się dzieje z tym, który do ciebie strzela.

    - Wiecie, ilu przeciwników zabiliście podczas oblężenia City Hall?

    - Żeby było jasne: my byliśmy na misji stabilizacyjnej i tego się trzymamy. Piotr Kalita był jednym z nich. Ale strzelał tak dobrze, że w końcu się zaciął.

    Mówcie do nas Foksy Jesteśmy w koszarach w zachodniej Polsce. Rozmawiamy z sześcioma żołnierzami zawodowymi w różnych stopniach, którzy brali udział w największej i najkrwawszej bitwie z udziałem Polaków od czasów II wojny światowej.

    Wtedy, w Iraku byli Foksami. Fox to kryptonim, jakim posługiwali się, rozmawiając przez radio z centrum dowodzenia. Nie możemy podać ich nazwisk, umawiamy się, że będziemy ich nazywać Foksami.

    Piotra Kality, który był jednym z Foksów, już w armii nie ma. Trafił do niej, bo jego ojciec był zawodowym wojskowym. Do Iraku, bo kuchnia w jego gierkowskim mieszkaniu od dwóch lat stała niewykończona. Z pensji starczało tylko na bieżące wydatki. Żonę przekonał, że Amerykanie zrobili już tam porządek, a on jedzie na gotowe.

    Do Iraku pojechał w lutym 2004 r., z drugą zmianą. Dwuipółtysięczny polski kontyngent tworzą wtedy żołnierze 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej, komandosi z 18. Batalionu Desantowo-Szturmowego z Bielska-Białej i zbieranina z kilkunastu innych jednostek z całego kraju. Zadanie: ochrona prowincji Babil, Wasit i Karbala zamieszkanych przez 2,2 mln Irakijczyków.

    Karbala to święte miasto szyitów i punkt o strategicznym znaczeniu na wojskowych mapach. Kto ją kontroluje, ten ma w rękach środkowy Irak. Foksy zamieszkali w bazie Lima położonej na obrzeżach tego miasta.

    Dwie cudzołożnice i pięć milionów szyitów City Hall. Wszyscy żołnierze w Karbali nazywają tak dwupiętrowy gmach z cegły i kamienia, w którym mieści się siedziba władz prowincji, policji i areszt. Każdy, kto pierwszy raz odwiedza City Hall, podchodzi do klatki, w której pod gołym niebem we własnych odchodach wegetują aresztanci. Bandyci, porywacze, rebelianci schwytani przez irackie wojsko.

    - Kiedy przyjechaliśmy do City Hall, w klatce siedziały jeszcze dwie cudzołożnice - wspomina Fox 3 (obsługuje działko). - Głębokie średniowiecze. Dopiero wtedy zrozumiałem, gdzie jestem.

    City Hall ochrania czterdziestu Polaków i tyluż Bułgarów. Bo to oni decyzją amerykańskiego dowództwa operacji "Iraqi Freedom" (Iracka Wolność) kontrolują tę prowincję.

    W Karbali na co dzień mieszka około 600 tysięcy ludzi. Po przyjeździe Polaków w lutym 2004 r. jest tak spokojnie, że wydarzeniem dnia staje się kradzież amerykańskiego hummera.

    Wszystko się zmienia na początku kwietnia, kiedy do stolicy prowincji przybyło ponad pięć milionów pielgrzymów. Dziesiąty dzień Muharramu, pierwszego miesiąca kalendarza muzułmańskiego, wypada w polską Wielkanoc. W islamie to święto Aszura, najważniejsza w roku religijna uroczystość szyitów. Opłakują wtedy męczeńską śmierć Husajna ibn Alego, wnuka Mahometa poległego w bitwie pod Karbalą z wojskami kalifa omajjadzkiego w 680 r. Przez 30 lat rządów Saddama Husajna to święto było zakazane.

    - Nasze wzgórze przypominało wtedy gigantyczne mrowisko, do którego ciągną ze wszystkich stron mrówki - wspomina Fox 1 (przeżył dwa zamachy bombowe). - Trudno się przecisnąć przez tłum. Na ulicach setki kramów z jedzeniem, wodą, lekarstwami. Wszystko dla pielgrzymów. Zgodnie z muzułmańską tradycją trzeba ich przyjąć, nakarmić, napoić.

    Właśnie wtedy w mieście ujawnia się uzbrojona milicja religijna. Organizuje ją szyita Muktada as Sadr, dowódca Armii Mahdiego wojującej z USA i międzynarodową koalicją. Muktada do dziś kontroluje część Bagdadu zwaną Miastem Sadra.

    Przed świętem Aszura ludzie as Sadra ostentacyjnie paradują z bronią, lekceważąc polskie patrole.

    - Pewnego dnia na bazarze dorwaliśmy jednego, który na zwykłym radiu z magnetofonem, takim jamniku, podsłuchiwał i nagrywał nasze rozmowy - opowiada Fox 5 (strzelec wyborowy). - I co się z nim stało?

    - Przekazaliśmy go amerykańskiemu wywiadowi. Trafił na spowiedź do pokoju zwierzeń Big Brothera.

    - Co?!

    - Nie tam, żeby tortury. Ale ciasta, kawki i serdecznej rozmowy chłopaki z wywiadu w standardowej ofercie nie mają. Powiedział, co wiedział.

    Od kilku tygodni Polacy mają sygnały pochodzące z amerykańskiego wywiadu: bojówki as Sadra i al Kaida wykorzystają szyickie święto do spektakularnego zamachu na pielgrzymów. Krwawa jatka ma pokazać szyitom: Amerykanie i ich sługusi nie panują nad sytuacją, nie potrafią was obronić.

    Amerykanie zadecydowali: gdyby doszło do rebelii, nie chcemy niepotrzebnych strat w ludziach. Ale City Hall nie oddamy. Musicie je utrzymać za wszelką cenę!

    Fox 1: - Karbala zbudowana jest na środku pustyni. Ta pustynia to skała pokryta niewielką warstwą piasku. Każdy, kto chciał, mógł bez żadnego problemu wjechać do miasta pustynią, omijając nasze posterunki na drogach.

    2 kwietnia 2004 r. rozpędzony autobus próbuje staranować posterunek pod Karbalą obsadzony przez żołnierzy polskich i irackich. Zamachowiec chce odpalić ładunek wybuchowy. Polacy strzelają, ale autobus z martwym kierowcą wbija się w tłum pielgrzymów i wojskowych. Ciężko ranny zostaje polski żołnierz i kilkunastu Irakijczyków.

     

    NOC PIERWSZA:

     

     

    Szli jak Turcy na Kamieniec Podolski. Kiedy iraccy żołnierze zaczęli znikać, Foksy wiedzą już, że coś się dzieje.

    - Na początku dezerterowali dyskretnie: tup, tup i nie ma dwóch, szur, szur, szur i zniknęło kolejnych trzech - opowiada Fox 4 (strzelec, odpowiadał też za łączność). - Później zwiewali na bezczelnego. Byłem tego dnia na patrolu, zajeżdżam na jeden z irackich czekpointów, a tam tylko mundury i hełmy.

    W ciągu jednej nocy z 2 na 3 kwietnia 2003r. przestaje istnieć cały iracki batalion. Dezerteruje 300 żołnierzy, pozostaje tylko kilku oficerów.

    3 kwietnia w samo południe Karbalą wstrząsają trzy potężne eksplozje.

    Fox 2 (zwiad): - Widzę tylko słupy dymu na placu przed meczetem. Coś się stało, ale co?! Nasi Irakijczycy przekazują nam różne, wzajemnie wykluczające się informacje. Wiemy, że kłamią. Według jednej z nich terroryści walnęli w tłum z moździerza. Ale za chwilę mamy informację z amerykańskich śmigłowców: to zamachowcy-samobójcy.

    Ginie około 140 osób, ponad 200 zostaje rannych.

    Kiedy Polacy kierują karetki po rannych, pielgrzymi rozrywają na strzępy czwartego samobójcę, który miał ładunek wybuchowy pod suknią, ale nie zdążył go zdetonować. W tym samym czasie rebelianci zbierają się w grupkach na skrzyżowaniach, w domach, gajach palmowych. Fox 3: - Zaczęło się! Te wybuchy to była ich Godzina W. Za karabiny chwycili nawet nasi mechanicy i kucharze.

    Wejścia do City Hall żołnierze zastawiają BRDM-ami i BMP, transporterami uzbrojonymi w działka i karabiny maszynowe. Wokół City Hall ustawiają betonowe bloki, żeby nie przebił się samochód samobójcy. Parter obsadzają Bułgarzy, Polacy zajmują górę. Na dachu na każdym rogu budynku siedzi strzelec z berylem albo ciężkim karabinem. Na piętrze karabin maszynowy w każdym oknie. Są gotowi do oblężenia.

    Fox 3: - Nie wierzyliśmy już Irakijczykom, którzy zostali z nami. Dlatego dostali tylko po garści amunicji. Bułgarzy mieli ich na oku. W razie czego mogli ich rozwalić.

    Polscy żołnierze ze swoich stanowisk widzą całą okolicę.

    Fox 1: - Zakładaliśmy, że nie zaatakują w ciągu dnia, bo ich zmiażdżymy ogniem. Problem wtym, że mieliśmy tylko jeden karabin maszynowy z noktowizorem, a oni to wiedzieli od swoich szpiegów. Na wypadek gdybyśmy nie dawali rady, mieliśmy plan B. Wszyscy uciekamy na dach, walimy do nich granatami i ewakuujemy się śmigłowcami. Jeśli przylecą.

    - Jak to?

    - Nasze śmigłowce nie były przystosowane do latania nocą...

    W nocy najpierw słyszą szczekanie psów. Pełno ich w Karbali, ale nigdy tak nie ujadały. I nagle... świst. Jeden, drugi, cała seria, zróżnych stron. Łup, łup, łup! - wokół rozpryskują się fragmenty muru. Każdy strzelec na dachu ma wokół siebie worki ze żwirem i betonowe płyty, granaty odbijają się od nich. Pył, huk, jakby na głowę spadło piekło.

    Fox 3: - Można zwariować z przerażenia. Grad pocisków leci ci na głowę. Jedni bledną, inni kulą się w sobie. Niektórym nagły przypływ adrenaliny daje kopa do działania, inni "zacinają się", są jak sparaliżowani.

    Po ostrzale chwila ciszy. Foksy słyszą śpiewy przy meczecie. Prawie wtym samym momencie ze wszystkich stron do ataku na City Hall ruszają setki bojowników. Nikt nie przewidział, że będzie ich aż tylu. Przed nimi, wprost na główną bramę gna pikap, ana nim rebelianci z kałachami. Bułgarzy strzelają do niego z karabinów maszynowych. Z auta zostaje durszlak. Fox 5: - Szli jak Turcy na Kamieniec Podolski w ostatniej części "Przygód pana Michała". Falami. Waliliśmy do nich cały czas! Jak jedni padali, to inni zabierali ich z ulic na dwukołowych wózkach przypominających nasze saturatory z Peerelu. Strzelamy, a oni wciąż nacierają! Bałem się, że zaraz skończy mi się amunicja. A oni podchodzą coraz bliżej!

    Wszystkim Foksom udziela się bojowe uniesienie. Największa w życiu dawka adrenaliny.

    Fox 4: - Nagle walą do nas z minaretu z RPG! Prowokacja! Nie możemy odpowiedzieć ogniem, bo prawo wojenne zakazuje atakowania obiektów religijnych.

    Kapral Kalita strzela do rebeliantów z beryla. W jego wspomnieniach jest krew pulsującą w skroniach. I pot spływający z głowy pod hełmem. A także sylwetka biegnąca z karabinem. Kapral naciska na spust. Sylwetka leży. Inna sylwetka podbiega, pochyla się nad pierwszą i odchodzi. Znaczy trup. - Dopiero po chwili, gdy ustał pierwszy atak, przyszła chwila na myśl: pierwszy raz strzelam do żywych ludzi. Flaki zaczęły mi się przewracać.

    Fox 4 był w BRDM przy głównym wejściu do City Hall. -Tej nocy wystrzelałem 70 procent amunicji - mówi.

    - Z jakim skutkiem? - pytamy.

    Wzrusza ramionami.

    Fox 1 odpowiada: - Rano na ulicach wokół City Hall iraccy policjanci naliczyli 80 trupów. Załadowali ich na drewniane wózki.

    Wśród atakujących są sadryści, zawodowi najemnicy, bitni Czeczeni, al Kaida i dogadani z as Sadrem bandyci, którzy w tym przymierzu upatrują szansy na wojenną fortunę.

     

    NOC DRUGA:

     

    Ciesz się, masz nową du**ę. Poranną ciszę przerywa płynący zmeczetów śpiew mułłów nawołujących wiernych do modlitwy.

    Obrońcy City Hall ruszają w konwoju do Limy. Wszyscy mają dusze na ramieniu. Nie wiedzą, co ich spotka po drodze. Mimo ostrzału jakimś cudem dojeżdżają do bazy bez strat. Na 12 godzin zmieniają ich koledzy.

    Mają odespać noc pierwszej w życiu prawdziwej walki. Ale mało kto może zmrużyć oczy. Niektórzy gorączkowo wspominają nocne wydarzenia. Inni są sami ze swoimi myślami. Jeszcze inni rzygają w kiblach.

    Wieczorem wracają do City Hall. - Wiedzieliśmy, że jak tylko się ściemni, będzie kolejny atak, więc atmosfera się zagęszczała - mówi Fox 4. -Tym bardziej że ci obsrańcy z klatki wciąż krzyczą: "Bolanda is dead!". Pokazują nam, że poderżną nam gardła, jeśli sadryści zajmą budynek. I szczerze mówiąc, to działało na psychikę.

    Fox 2: - Wieczorem znów szczekanie psów. Pojęliśmy, że zaczynają szczekać, kiedy na ich terenie pojawiają się rebelianci. Można by rzec, że w ten sposób arabskie psy ostrzegały nas przed atakiem.

    Tej nocy ostrzał jest bardziej precyzyjny. - Koniecznie chcieli nas wykurzyć z dachu. Jeśli byśmy zeszli, zaczęliby szturm. Ci, co strzelali, znali się na robocie, bo pociski układały się tak, żeby kryć cały teren. Nie wiem, jak to możliwe, że wytrzymaliśmy pod tym gradem. Nagle dym na dachu! Nie widać stanowiska dwóch Bułgarów! - Myślałem, że już po nich - mówi Fox 2. - Pocisk wpadł centralnie w ich pozycję. Kurz, pył, nic nie widać. Kaplica.

    Bułgarzy jednak żyją. Granat moździerzowy uderzył wbetonową płytę, rozrywając się i jeden z nich dostał odłamkiem w pośladek.

    Fox 2: - Mocno krwawił, tyłek rozorany, a my mieliśmy zlewkę. To dopiero rana! Śmialiśmy się z niego, ale tak naprawdę, to każdy mu w myślach gratulował, że przeżył. Chłopaki mówili mu: "Ciesz się - będziesz miał nową du**ę".

    Podczas kolejnej fali szturmu na City Hall wśród rebeliantów pojawiają się "hydraulicy z RG-rurą". Polscy żołnierze mówią tak o rebeliantach uzbrojonych w RPG (ręczny przeciwpancerny granatnik).

    Fox 1: - Obcinali im kielichy, aby mieściły im się pod sukmanami. To zmniejsza ich celność. Ale przy tak małej odległości, z której do nas walili, to nie miało znaczenia.

    Jeden z Foksów obsługuje działko w BRDM, kiedy wprost na niego wylatuje gość z granatnikiem. Z chustą na głowie, w białej szacie, z imieniem Allaha na ustach. Żołnierz nawet nie mierzy. Strzela. Widzi, jak na ziemię spadają krwawe strzępy, które zostały z "hydraulika".

    - Właśnie po tym się zaciął - Foksy kiwają głowami.

    Jeden znich tłumaczy: - Nie wiadomo, kiedy człowiek się zatnie. Wiadomo, że trzeba od razu reagować. Można dać w mordę, ale to nie zawsze pomaga. Tej nocy zacina się jeszcze dwóch. Sytuacja jest zła. Obrońcy City Hall wiedzą już, że nikt ich nie zmieni, bo nie ma łączności z bazą.

    - Sadryści odcięli nas, zajmując most na jedynej drodze do bazy Lima - mówi mjr Tomasz Biedziak, polski dowódca, który jedną noc dowodził obroną City Hall. - Każdy patrol, każdy konwój ładował się tam w pułapkę. Nie docierało jedzenie, amunicja. Kazałem liczyć żołnierzom naboje. A nikt nie chciał podjąć ryzyka, żeby się do nas przebijać. Ja się nawet nie dziwię. Najgorsze dla oficera, to gdy giną jego ludzie.

    Tego dnia ich ubikacje, czyli plastikowe toi toie, są już pełne. Już wcześniej rebelianci zabijali ludzi z firmy, która zajmowała się ich opróżnianiem. Amerykanie dobrze płacili, więc chętnych do śmierdzącej i niebezpiecznej pracy nie brakowało. Tego dnia sadryści zabijają ostatniego szambiarza. Fekalia już się przelewają.

    Ci z klatki wciąż pokazują im, jak będą podrzynać im gardła. Nastrojów nie poprawiają wieści dochodzące z miasta. Rebelianci porywają cywilów i gwałcą kobiety.

    Nikt już nie panuje nad Karbalą. Polscy obrońcy City Hall chwalą bułgarskich towarzyszy broni. - Było słabe miejsce w naszej obronie - nie widzieliśmy części okalającego nas terenu - opowiadają. - Bułgarzy zamelinowali się w pobliskim hotelu, aby ten teren kontrolować, sprytnie się zabezpieczyli. Mają taki bałkański patent "na szklankę". Ciężarek w szklance stojącej na krześle przy niedomkniętych drzwiach połączony sznurkiem z granatem na klamce od wewnątrz. Otwierasz drzwi, ciężarek upada i wyrywa zawleczkę zgranatu. Wybucha na wysokości pasa, jeśli masz szczęście - urywa tylko nogi.

    Nasi rozmówcy nie lubią patosu. Propagandy też. Ale gdy opowiadają o podziurawionej biało-czerwonej fladze nad City Hall, na niektórych twarzach pojawia się wzruszenie.

     

    NOC TRZECIA:

     

    Dziennie jedno mięso zwrócone przez Etiopczyków - Spójrzmy prawdzie w oczy - mówi im dowódca. - Nie przyjedzie żaden konwój z żywnością.

    Normalna żywność skończyła się poprzedniego dnia. A suchego prowiantu mają już tak mało, że trzeba go reglamentować. Tego dnia dostają tylko jeden posiłek. Amerykańskie MRE, czyli Meal Ready to Eat (mięso gotowe do zjedzenia). Oni mówią na to Meal Rejected from Ethiopians (mięso zwrócone przez Etiopczyków). Do tej wołowiny w puszce (mięso możesz zalać wodą z kranu, a nawet kałuży i podgrzewa się samo, tyle w nim chemii) były suchary, sos "znieczulacz smaku" i suszone owoce.

    Zmieniają się na stanowiskach ogniowych, ale wszyscy są bardzo zmęczeni. - Bo jak wiesz, że zaraz znowu się zacznie, zamykasz oczy, ale to tylko półsen. Nie da się odpocząć - opowiada Fox 2.

    Wieczorem to samo: szczekanie psów, grad pocisków i szturm.

    Fox 4: - Na chwilę przymknąłem oczy. Kiedy je otworzyłem, widzę, że od strony minaretu pędzi biały mercedes. Arab za kierownicą też w białej, eleganckiej sukni. Widać, że bogaty. A za nim pikap, z którego strzelają do niego jak na polowaniu. Przed bramą City Hall ten merc się zatrzymuje. Arab biegnie do nas. Całkiem na oślep, na nas. , może mieć na sobie pod sukienką bombę! - pomyślałem. Jakby się wysadził, wszystkich w środku wy*******i w kosmos!

    Jeden z Foksów krzyczy do dowódcy: - Strzelać?

    - Nie, wstrzymać ogień!

    Fox 4: - No i Arab wpadł do środka. Na szczęście nic przy sobie nie miał. Wodzu miał nosa. Dzięki niemu tamten uciekł przed kostuchą, bo bandziory chciały go po prostu obrabować.

    Fox 3 ma wciąż przed oczami inną scenę: - Na ulicy leży ranny chłopak. Dostał od nas. Krwawi. Pojawiają się inni szuszwole i filmują go kamerą do momentu, aż się wykrwawia i umiera. Potem ten film można było kupić na bazarze w Karbali. Ten nieszczęśnik był w nim przedstawiony jako szyicki męczennik. Kolejna historia z City Hall. Jeden z Polaków puszcza serię do przeciwnika, który ostrzeliwuje ich z pobliskiego budynku. Tamten dostaje, ale żyje. Fox 2: - Kolega zaciął się w takim momencie! No to drugi wziął broń i nacisnął spust. Ktoś musiał to zrobić.

    Amerykanie przysyłają im z pomocą samolot bezzałogowy, ale ten w miejskim terenie niewiele może zdziałać. A znów walą do nich z minaretu.

    Fox 1: - Nie wytrzymałem. *******nęliśmy w ten minaret i był spokój.

    Tej nocy zacina się Piotr Kalita. Za dużo sylwetek padających po tym, jak pociąga za spust.

     

    DZIEŃ CZWARTY:

     

    Generał, co się kulom nie kłania. Czwartego dnia oblężenia decydują: przebijamy się do al Hilli po zaopatrzenie.

    -"Helikopter w ogniu" to pikuś - mówi major Biedziak. - Jedziemy, nagle ktoś do nas wali. Po chwili walą ze wszystkich stron. Zza każdego murka wychylają się ręce z kałasznikowem strzelające na oślep.

    Fox 1: - Ich snajperzy byli naprawdę dobrzy. Wiedzieli, gdzie mierzyć, gdzie jest najsłabszy punkt w BRDM-ie, gdzie strzelać do naszego honkera.

    Rano do City Hall dociera żywność i wsparcie komandosów z Bielska-Białej. Wyczerpane Foksy wracają do bazy.

    Wieczorem, pierwszy raz od początku oblężenia, psy nie szczekają. Wykrwawieni rebelianci wycofują się.

    To koniec oblężenia.

    Niedługo potem do City Hall przyjeżdża z Babilonu dowódca polskiego kontyngentu generał Mieczysław Bieniek. Czerwony beret, nienaganne wąsy, odprasowany mundur, okulary wstylu "Top Gun" i amerykańskie gwiazdki generalskie na polskim uniformie. Razem z nim jest telewizja, która pokaże później z Karbali migawkę z generałem, co się kulom nie kłania.

    Foksy: - Takie życie żołnierza. Nie zawsze zbiera laury ten, kto się napocił.

    Do lipca trwają w Karbali krwawe walki na ulicach. Polacy szturmują wraz z Amerykanami meczety, w których schronili się bojownicy as Sadra.

    Nikt z polskich obrońców City Hall nie ucierpiał, rebelianci ponieśli sromotną klęskę.

    Jakie odznaczenia dostały Foksy? - Żadnych, ani polskich, ani amerykańskich. Oficjalnie nie braliśmy udziału w tych walkach - mówi major Biedziak. Weterani: Będą umierać na zawały, pić i rozwodzić się Zespół stresu bojowego - taką diagnozę wojskowi lekarze postawili siedmiu obrońcom City Hall. Kapral Piotr Kalita wyróżniał się wśród nich tym, że wśrodku nocy zrywał się na równe nogi i biegał w szpitalnej piżamie od okna do okna.

    - Zespół stresu bojowego to wzmożona pobudliwość, która łączy się z przeżywaniem traumy lub świadomego uciekania od niej - mówi profesor Stanisław Ilnicki, szef Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego, gdzie trafiają okaleczeni psychicznie weterani wojny w Iraku. - Na przykład u niektórych przelot śmigłowca wywoływał nerwowe reakcje. Żołnierze unikają oglądania "mocnych" filmów, hałasu. Mają myśli samobójcze, depresje, stres po powrocie "leczą" alkoholem, rozpadają się ich rodziny.

    Iraccy weterani leczą się miesiącami, a nawet latami. Wychodzą ze szpitala i znów wracają. Cały czas na zwolnieniach lekarskich. Do tej pory do kliniki prof. Ilnickiego trafiło 50 "misjonarzy" z Iraku.

    - Nasze dane nie są pełne - przyznaje profesor. - Wielu ze względów "honorowych" i finansowych nie przyznaje się, że coś z nimi nie tak. Nie chcą przerwać misji. Poza tym część żołnierzy leczy się prywatnie.

    Znacznie więcej, bo co dziesiąty uczestnik tej misji, po powrocie do kraju wyjechało na psychiczną rekonwalescencję do sanatorium. Na podstawie danych opracowanych przez wojskowych specjalistów z Finlandii prof. Ilnicki przewiduje, że "misjonarze" częściej niż inni żołnierze będą w przyszłości narażeni na zawały, mogą popełniać samobójstwa i rozwodzić się.

    - Ekstremalne przeżycia, jak śmierć kolegi, widok krwi, zabitych ludzi, zabicie człowieka - na to nie da się człowieka przygotować do końca - mówi psycholog wojskowy z Akademii Obrony Narodowej w Warszawie dr Sławomir Borkowski. - Owszem, jest poligon, w bezpośrednim przygotowaniu żołnierz ogląda zdjęcia, prezentacje, strzela, strzelają do niego, ale to nie to samo, co spotyka go w rzeczywistości. Kiedy po tygodniach opada adrenalina, siada psychika. Ci żołnierze nie wytrzymali dawki emocji.

    Po powrocie z kliniki kapral Piotr Kalita zabrał żonę i syna do gospodarstwa agroturystycznego. Wiejska sielanka miała mu pomóc. Pierwszego dnia trochę napił się z gospodarzem, więc obeszło się bez tabletek nasennych. Ale przed północą zaczęły ujadać wiejskie psy. Wtedy zerwał się na równe nogi. Po chwili biegał od okna do okna, wypatrując ludzi Muktady as Sadra. Syn wtulił się w matkę, patrząc na ojca, który usiadł na podłodze, chowając twarz w dłoniach.

    - Cholerne arabskie psy - wyszeptał kapral Kalita. - Nie uprzedzili mnie, że tu są.

    Kapral Kalita w rzeczywistości ma inne nazwisko

    Filmiki prezentujące klimat walk w Karbali:

     

  4. Dobrze wiedzieć. W mojej okolicy działa kilka prężnie rozwijających się klubów więc teoretyczna inwestycja w sprzęt na pewno by się nie zmarnowała kwestia tylko jaki wybrać bo widziałem, że ceny wahają się od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych dlatego chciałbym kupić coś raz ale za to konkretnego. Wieczorkiem jak będę miał czas podbije na TS'a i podpytam Was. Dzięki za odpowiedź

  5. Bawi się w to ktoś? Może mi nakreślić mniej więcej jak bardzo kosztowny jest to sport? Gdzie warto zakupić sprzęt? Czy są organizowane jakieś mistrzostwa itp? Byłbym wdzięczny za jakiekolwiek informacje ;)

     

    Przeczytałem bloga na jednej ze stron i trochę poczytałem o tym ale może ktoś ma z tym już jakieś doświadczenia. Jak dotąd strzelałem się tylko kulkami z farby a widzę że ASG to może by to coś czego szukam.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...